Było symboliczne witanie bochenkami chleba i oficjalne przemowy, w których jednak nie zabrakło gorzkich słów. Pontonowy most już po raz 10. połączył polski i ukraiński brzeg Bugu. Po raz ostatni, bo organizatorzy czują się lekceważeni – w tym roku nie dostali od marszałka województwa wsparcia finansowego
Piątek, godz. 9. Kolejka do odprawy granicznej w namiotach polskich służb celnych i granicznych wyjątkowo długa. Jedni przekroczą granicę pieszo, drudzy rowerem. Niektórzy zostaną na Ukrainie tak długo, jak długo będzie działało tymczasowe przejście – do niedzieli wieczorem.
Bez uznania u decydentów
Przy biało-czerwonym słupku granicznym nr 1055 polscy i ukraińscy samorządowcy oficjalnie rozpoczynają „Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa Zbereże–Adamczuki 2019”.
– Przez 9 lat z tego tymczasowego przejścia skorzystało 300 tysięcy osób – mówi Andrzej Romańczuk, starosta włodawski (PSL). – Robiliśmy to, by podkreślić, jak jest ono ważne dla rozwoju gospodarczego, nie tylko powiatu włodawskiego. Niestety, u decydentów nasze wysiłki i argumenty nie znalazły uznania. Dlatego, razem z wójtem gminy Wola Uhruska, zdecydowaliśmy, że robimy to już po raz ostatni.
Na te słowa żywo reagują rowerzyści czekający w długiej kolejce na rozpoczęcie odprawy. – Nieprawda! Wykluczone! – słychać okrzyki.
– Nie była to łatwa decyzja, ale głęboko przemyślana – zapewniają włodawscy samorządowcy w oficjalnym oświadczeniu. – Nie można przez 10 lat w kółko o tym gadać i być olewanym – przyznają w rozmowach.
Żołnierze z Dęblina budują tymczasowy most na Bugu od dziesięciu lat. Ale starania o utworzenie tutaj stałego przejścia sięgają lat 90. ubiegłego wieku.
– Brakuje dobrej woli – przyznaje gorzko wójt gminy Wola Uhruska Jan Łukasik.
– Ile można walczyć? Piszemy, jeździmy, rozmawiamy z kim się da. I nic – denerwuje się starosta Romańczuk.
– W tym roku nie dostaliśmy od marszałka nawet wsparcia finansowego na organizację tej imprezy (całkowity koszt to ok. 60 tys. zł – red.) Podobnie zresztą jak na Festiwal Trzech Kultur we Włodawie.
Gdy z głośników płyną przedwyborcze obietnice z ust parlamentarzystów (Kornelia Wróblewska), mowy zarządu województwa (Zdzisław Szwed, Zbigniew Wojciechowski), wicewojewody Roberta Gmitruczuka, kolejka pieszych i rowerzystów powoli posuwa się do przodu. Odprawa graniczna odbywa się wyjątkowo sprawnie, ale ludzi jest tak wielu, że swoje odczekać trzeba.
– Żal byłoby z takiej możliwości nie skorzystać – przyznają panowie w koszulkach Chełmskiej Grupy Rowerowej.
– W czerwcu jechaliśmy na Ukrainę przez Dorohusk. Ale to tragedia, zwłaszcza w powrotną stronę: bite dwie godziny chodzenia od okienka do okienka – opowiada Dariusz Domański.
Okazja do dodatkowego zarobku
Rowerzyści z Chełma jadą nad Świtaź, jedno z największych ukraińskich jezior. Jak wielu przeprawiających się dziś Polaków nocować będą na polu namiotowym. – Będziemy eksplorować tamtejsze rejony, piękną ukraińską przyrodę, dziewicze polne i leśne ścieżki – cieszą się.
Z polskiego Zbereża do ukraińskich Adamczuków jest ok. 30 km. Można jechać przez pola i lasy albo przez malownicze ukraińskie wsie mijając kolorowe chałupy i pasące się na łąkach konie. Kto nie zabrał roweru nad Świtaź, dojedzie za kilkadziesiąt hrywien samochodem jednego z przedsiębiorczych Ukraińców. Bo dla wielu Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa to przede wszystkim okazja do dodatkowego zarobku. Tuż za zaoranym pasem granicznej ziemi można wymienić walutę (kurs jak w kantorze w Szacku), kilkaset metrów dalej, na łące, kilkadziesiąt straganów: alkohole, kwas, słodycze, suszone ryby, papierosy, skarpety.
– Pierwszego dnia granicę przekroczyło 7588 osób, w sobotę już 11887 – podaje por. Dariusz Sienicki z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. Most zamknięto wczoraj o godz. 22.